niedziela, 4 października 2015

Wrocławska adopcja. Nowy podopieczny. Niesamowity sen.

Właściwie powinnam zacząć od snu, bo to on wzbudził we mnie najwięcej emocji - ale nie opiszę Wam go tutaj. Może innym razem podzielę się z Wami treścią innego niesamowitego snu, w końcu wszystkie one, jak sami zauważycie, są niesamowite (tak, wiem, brakuje mi urozmaiconych przymiotników, które właściwie oddawałyby wspomnianą niesamowitość xD ), bo dziś doszłam do wniosku, że opowiadanie Wam treści, choćby najbardziej szczegółowe jak to tylko możliwe, zupełnie nie ma sensu. To tak, jakby ktoś próbował opisać Wam jakąś melodię. Każdy wyobrazi ją sobie inaczej i nie pozna jej właściwego brzmienia, dopóki sam jej nie usłyszy. Same słowa nie wystarczą. I dokładnie tak samo dzieje się w przypadku moich snów, jakże odmiennych od tych zwykłych, prostych marzeń sennych, których doświadczają zwykli ludzie...! Faktem jest, że je spisuję - mam ich już prawie cztery setki! - a jednak sam zlepek słów składający się na każdy opis nawet we mnie nie wzbudza zbyt szczególnych emocji, poza nierzadkim poczuciem kompletnego absurdu rzecz jasna. Szkoda, że snów nie można nagrywać tak jak muzyki, bo tak naprawdę nikt inny nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, co ja widziałam i czułam w danym śnie. Naprawdę wielka szkoda.

Ze spraw bardziej przyziemnych, dzisiaj doszła wreszcie do skutku adopcja jednej z moich podopiecznych, syryjki Nesti, która pojechała aż do Wrocławia :D Wprawdzie zdarzały się już adopcje nawet i na drugi koniec Polski, a jednak mój tata wciąż na wieść o tym, że ktoś przyjedzie XXX km po - uwaga - C H O M I K A, wychodzi z wyrazem głębokiego niedowierzania na twarzy. Dla niego chomik to 10-15zł w najbliższym zoologicznym i chyba nic ponad to, dlatego każda moja wizyta u weterynarza z którymkolwiek z podopiecznych zawsze utrzymywana jest w największym sekrecie i rzadko kiedy dowiaduje się o tym tata. Mama na szczęście okazuje coraz więcej zrozumienia dla mojej pasji, ale i tak ani ona, ani tata wciąż nie są na tyle zorientowani w moim "stadku", żeby zauważyć, że pojawiło się coś nowego.

A dziś pojawił się czarno-biały chomik. Zupełnie nieplanowanie i niespodziewanie. Może i nie groziło mu oddanie na karmę dla węża, jak to zwykle dzieje się w przypadku chomików, którym załatwiam adopcje, ale ktoś go już nie potrzebował i oddał. Jest wyjątkowo spokojny i odrobinę zbyt chudy, ale samo to, że mieszkał w klatce z innym chomikiem jest niedopuszczalne i świadczy o  rażącej nieodpowiedzialności (ewentualnie braku odpowiedniej wiedzy) jego byłego opiekuna. Co będzie z nim dalej? Czy zamieszka u mnie, czy może znajdę mu nowego, odpowiedzialnego opiekuna? Jeszcze nie wiem ;)


Uwaga, sezon eksperymentów z szatą graficzną bloga uważam za otwarty! :D Mam nadzieję, że nie kliknę czegoś, co zniknie mi całego bloga...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz