Wczoraj odbyłam najdłuższą podróż autobusową, najdłuższą w sensie odległości - bo aż do Tarnowskich Gór! To tam udało mi się bowiem znaleźć odpowiedni dom tymczasowy dla chomika, który u mnie był tylko jedną noc ze względu na brak wolnej klatki. Akcja była o tyle pilna, że biedakowi groziło sprzedanie na karmę dla węża, gdyby w porę nie znalazł się dom. Choć myślę, że gdyby rzeczywiście miało już do tego dojść, wzięłabym go do siebie na dłużej, choćby miał mieszkać w maleńkim tymczasowym akwarium, nie bacząc na minimalne wymagania mieszkaniowe chomika. Z dwojga złego - malutkie mieszkanko lub śmierć - małe tymczasowe lokum wydaje się być tą lepszą alternatywą... Na szczęście już nic mu nie grozi, ponieważ osobiście go odwiozłam na DT. I zwiedziłam trochę nowych terenów :P Dobrze, że to był autobus pospieszny, tak że w sumie cała podróż w jedną stronę zabrała mi "zaledwie" półtorej godziny.
Dzisiaj z tego samego powodu przyjechała do mnie jego koleżanka, również za "stara", by ktoś zainteresował się jej normalnym zakupem - choć tak naprawdę ma dopiero pół roku. Ona na razie zamieszkała w tym akwarium, ponieważ lepsze to niż gdyby pewnego dnia miała zostać zjedzona. U mnie zaczeka bezpiecznie na kogoś, kto zdecyduje się ją adoptować. Ona i prawdopodobnie jej brat czekają zatem na adopcję :)
Do wczorajszych osiągnięć zaliczam również założenie swojego własnego konta bankowego. Już od dawna się nad tym zastanawiałam, ale nigdy nie byłam dość zdecydowana, by podjąć konkretną decyzję. Teraz zaś mam wreszcie pełną kontrolę nad tym, co do mnie należy, a o czego wypłacenie zawsze musiałam się wielokrotnie upominać. Koniec z proszeniem się o własną kasę, przynajmniej tą na koncie. Na zwrot tej pożyczonej jeszcze z pewnością długo poczekam, jeśli w ogóle kiedykolwiek doczekam się tego cudu...
czwartek, 19 listopada 2015
sobota, 14 listopada 2015
Co z tą Europą?
Dawno mnie tu nie było, ponieważ wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego nowego bloga i uznać go za coś naprawdę swojego, ale postanawiam poprawę (na ile skuteczną - zobaczymy!) i w związku z tym postaram się pisać częściej. Dziś coś dotyczącego bieżących wydarzeń.
Wszyscy mówią o zamachach
terrorystycznych, które tej nocy miały miejsce w całym Paryżu. A terroryści
zapowiadają kolejne. Ostatnio często coś się tam dzieje, jak gdyby islamiści
wzięli sobie za cel zniszczenie Francji. Rząd wpuścił do siebie tych wszystkich
muzułmanów i teraz widać tego skutki. Zawsze byłam tolerancyjna i nadal staram
się być, ale to, co się tam wyrabia, dawno przekroczyło pewną granicę. Tej nocy
terroryści nie patrzeli już nawet, czy mieli na celowniku swoich czy „niewiernych”
– po prostu strzelali do wszystkich jak leci! A najgorsze jest to, że to samo
czeka inne państwa europejskie, jeśli w dalszym ciągu będą takie otwarte na
tych rzekomych uchodźców, którzy tak naprawdę są w większości imigrantami
ekonomicznymi, którzy ze względu na pochodzenie są na najlepszej drodze, by
podbić Europę w imię islamskich bzdur, które im się brutalnie wpaja od
najmłodszych lat. Jak można wierzyć, że po samobójczej śmierci każdy z tych terrorystów
dostanie tysiąc dziewic? To jeszcze większy idiotyzm niż te
głoszone przez katolickich fanatyków…
Wszyscy wiedzą, do
czego to wszystko doprowadzi. Ludzie widzą, co się dzieje. Politycy z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu wydają się ślepi
i głusi na głosy rozsądku, cały czas starając się podtrzymać absurdalną, sztuczną wizję "Europy tolerancyjnej zawsze i wszędzie". Z Internetu zaś sukcesywnie usuwa się dowody tego, co
się dzieje na świecie, żeby nie wybuchła panika. I nikt nic nie robi, żeby
czemukolwiek zapobiec. Nie wierzę, że nie ma kogoś, kto potrafiłby skutecznie rozwiązać narastający problem. Nie wiem, w jaki sposób, ale wystarczy mi, żeby powstrzymał to, co się dzieje.
Zanim będę gotowa, żeby w przyszłości zamieszkać we Francji, ta wcześniej przestanie istnieć, albo stanie się ostoją islamu, co w
sumie wychodzi na to samo, bo dla mnie "niewiernej" nie będzie tam miejsca…! Z pierwszej ręki wiem, że w Ameryce powoli
robi się to samo, co u nas, muzułmanie tłumnie zalewają kontynent, by któregoś
dnia przejąć kontrolę swoją miażdżącą przewagą liczebną. I jak na razie jedynym miejscem odpornym na islam (wiem, wiem, nie każdy muzułmanin to terrorysta, ale źródłem problemu jest właśnie ich oderwana od realiów XXI wieku wiara), z właściwą polityką w stosunku do nowych osadników, wydaje
się odległa Australia. Cholera, czy naprawdę tak wygląda przyszłość tych,
którzy zdołają przetrwać i w porę uciec? Odległa, oddalona od wszystkiego co znamy o tysiące kilometrów Australia?
No tak, od wszystkiego, co znamy, ale zapomniałam, że to, co znamy, może już wtedy nie istnieć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)