niedziela, 27 grudnia 2015

Na każdy plus znajdą się dwa minusy

    Ostatnio postanowiłam na poważnie podejść do zbierania funduszy na moją operację korekcyjną wzroku w bliżej nieokreślonej przyszłości i pierwszym krokiem było poświęcenie mojego najpiękniejszego złotego pierścionka z rubinami, który udało mi się w końcu sprzedać. I chociaż go prawie nie nosiłam, bo na dłoni wydawał się zbyt drobny w stosunku do moich oczekiwań, co też sobie uparcie wmawiałam, ażeby przełamać się i go sprzedać (leżąc ukryty w pudełku miał zerową przydatność), to z drugiej strony w głębi siebie czuję, że był to jednocześnie najładniejszy pierścionek, jaki widziałam. Zupełnie nieprzydatny mi, ale też kunsztem swoich zdobień skutecznie poruszający we mnie strunę wrażliwości na piękno, ilekroć nań patrzałam. Dobrze, że zostało mi chociaż zdjęcie :P i 1/11 część potrzebnej na zabieg kwoty w najbardziej optymistycznej cenowo perspektywie. 4 tysiące to naprawdę bardzo, bardzo duża doza optymizmu w tej kwestii.

    Razem z tym, co ostatnio zarobiłam jako hostessa to już "aż" 1/8 całości.

    A teraz dwa wspomniane minusy.
    
    Taki zabieg może równie dobrze kosztować 4 tysiące, ale za JEDNO oko, czyli w sumie - bagatela! - 8 tysięcy... :O

    Z ciekawości poczytałam jeszcze inne strony z informacjami na ten temat i w przeciwwskazaniach znalazłam m.in. choroby tarczycy, np. niedoczynność. Hmm, co za "niezwykły" zbieg okoliczności! - JA właśnie mam od jakiegoś czasu niedoczynność tarczycy :/ A dotychczas żyłam w przekonaniu, że wystarczy ustabilizowanie wady wzroku przez co najmniej pół roku...
    Przeciwwskazania do zabiegu nie są ostateczne i jeszcze o niczym nie przesądzają, jednak ta informacja chwilowo nieco przygasiła mój hurraoptymizm. Dlaczego zawsze, gdy wydaje się nam, że już zaczyna się układać po naszej myśli, zawsze pojawiają się kolejne przeszkody?

niedziela, 13 grudnia 2015

Hostessa - czyli moje II podejście i jego nieoczekiwane skutki

    Moje pierwsza akcja w roli hostessy (stanie przy degustacji) miała miejsce w czerwcu tego roku i chociaż wtedy porwałam się na całe 10h, poza skrajną nudą na pograniczu szaleństwa i zmęczeniem obyło się bez jakiś sensacyjnych skutków. Wczoraj natomiast po raz drugi pracowałam jako hostessa (spacerowanie po galerii handlowej połączone ze sprzedażą) i chociaż moja zmiana trwała zaledwie 5h, już po 3,5 godzinie zaczęłam się źle czuć. W czwartej musiałam już co jakiś czas przysiąść, żeby nie zasłabnąć, a pod koniec liczyłam minuty do końca zmiany. Tego się naprawdę nie spodziewałam, ponieważ dotychczas do zasłabnięcia doprowadzało mnie jedynie zbyt długie stanie w miejscu, przy chodzeniu ten problem się nie pojawiał... :( Poza tym, że to zawsze zaczyna się od kręgosłupa (skutek niegdysiejszej komplikacji przy zabiegu), nie wiem, dlaczego tak się dzieje, więc chyba czas udać się z tym wreszcie do lekarza. 
    W chwili obecnej to dyskwalifikuje mnie z większości prac dorywczych, których mogłabym się podjąć i których chciałabym się podjąć, ponieważ postanowiłam w końcu zacząć poważnie zbierać fundusze na laserową korekcję wzroku. Mam świadomość, że nie będzie to łatwy cel do osiągnięcia, ponieważ koszt takiego zabiegu to minimum 4 tysiące złotych, majątek! :( A jednocześnie naprawdę bardzo chciałabym kiedyś obudzić się i widzieć świat dookoła takim, jakim rzeczywiście jest, ze wszystkimi detalami, niezależnie od pory dnia czy nocy, bez potrzeby zakładania soczewek kontaktowych.
    Niegdyś, gdy nosiłam okulary, to właśnie soczewki były szczytem moich marzeń. I nadal uważam, że soczewki są super i naprawdę ułatwiają życie. Ale skoro jest możliwość, aby widziała dobrze bez nich, chciałabym skorzystać z tej możliwości. To jeszcze bardziej ułatwiłoby mi życie, bo czasami jest tak, że potrzebuję widzieć dobrze od razu po przebudzeniu, bo nie ma czasu na zakładanie soczewek.
    Moim pierwszym krokiem do sukcesu jest gotowość do podjęcia pracy dodatkowej potwierdzona konkretnym działaniem, bo choć takie prace są raczej kiepsko płatne, to zawsze jest to kilkanaście złotych mniej do zebrania. Pracy dla hostessy jest zawsze pod dostatkiem, dlatego właśnie tym postanowiłam się zająć - a teraz okazuje się, że to nie praca na moje zdrowie...
    Innym zupełnie niespodziewanym skutkiem wczorajszej pracy jest to, że dziś ledwo mogę chodzić - i to bez przenośni. Wiadomo, że po tylu godzinach chodzenia bolą nogi, ale mnie tak nadwyrężyły się mięśnie łydek i ścięgna poniżej, że każdy krok do przodu powoduje silny ból, zbyt silny, aby przejść nad nim do porządku dziennego i udawać, że wszystko jest ok.
    I jak ja mam zarobić, skoro nie mogę wykonywać nawet tak prostej pracy? :(