piątek, 15 lipca 2016

#1 - czyli wyniki rekrutacji, reakcje i nowa porcja snów

Wyniki rekrutacji na interesujący mnie kierunek pojawiły się już wczoraj i choć sama siebie przekonywałam, że to przecież nic, na pewno się dostanę, bo maturę napisałam niegdyś świetnie, więc czym tu się martwić, to tylko formalność... a jednak na chwilę przed sprawdzeniem wyników się zestresowałam :P Jednocześnie dzień wcześniej czytałam rozdział "Zasad Canfielda" o roli pozytywnych wyobrażeń i wizualizacji w osiąganiu wyznaczonych celów i ot tak w pewnej chwili wymyśliłam sobie, że fajnie by było znaleźć się na pierwszym miejscu na liście rankingowej w rekrutacji. I wyobraziłam sobie chwilową radość, jaka by temu towarzyszyła. I wczoraj sprawdziłam listę, a tam na pierwszym miejscu moje nazwisko :D Zupełnie niczego to nie zmienia, ale to jednak miłe chociaż raz być w czymś na pierwszym, a nie na drugim miejscu.

Wcześniej nikomu w ogóle nie wspominałam, że planuję starać się o miejsce na "bibliotekarstwie", jak ja to w skrócie nazywam, ponieważ dla członków mojej najbliższej rodziny, którzy nigdy nie byli na studiach, słowo "bibliotekoznawstwo" zapewne brzmi zbyt abstrakcyjnie. Wolałam ogłosić nowinę dopiero po ogłoszeniu wyników, akurat przy okazji urodzin taty, gdy wszyscy siedzieliśmy przy jednym stole. I wkurzyłam się podejściem co niektórych. Jedna babcia zapytała, czy chciałabym pracować w bibliotece, na co odpowiedziałam twierdząco - chciałabym pracować w Bibliotece Śląskiej, z której tak często korzystam. Druga natomiast od razu stwierdziła, że bibliotekarstwa to nie warto studiować, bo gówniane pieniądze i w ogóle, czas marnować. Doprawdy? A co może o tym wiedzieć osoba, która nie studiowała tego kierunku, nie zna nikogo, kto go studiował, a do tego większość życia spędził nie pracując, lecz na rencie? Niczego jej nie ujmując, ale w tym wypadku wewętrznie oburzyła mnie jej reakcja, czego nie wyraziłam głośno tylko dlatego, że ewentualne straty wynikłe z "zepsucia" naszej dobrej relacji przewyższyłyby korzyści. Canfield powiedziałby, że źle postąpiłam, ale w tej kwestii się nie zgadzamy, ponieważ moje zachowanie kieruje się głównie rozumem i praktycznością, a duma i wychodzenie z twarzą z każdej sytuacji bez wględu na konsekwencje to obce mi pojęcia.

Ostatnio znów zaczynam mieć coraz bardziej złożone i barwne sny. Oczywiście wielu rzeczy nie udaje mi się wciąż uchwycić, ale samo pojawienie się ich dobrze rokuje. Choć bez wczorajszego pierwszego snu, który obudził mnie w nocy, naprawdę by się obeszło i z pewnością byłabym szczęśliwsza, bo był wyjątkowo patologiczny i przepełniony bezsilnością - to ona odróżniła ten mój koszmar od innych, które też są przecież wysoce patologiczne, a uwielbiam towarzyszące im emocje. Drugi "koszmar" był pozytywny, lecz jego nie udało mi się zapisać, zanim zmienił się w barwny, niewyraźny obłok w mojej pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz