Pozytywnie zaskoczył mnie też egzamin ustny z literatury francuskiej. Co prawda moje oczekiwania były diametralnie różne od tych w stosunku do ustnego angielskiego, ale nie spodziewałam się 5 :P Siedziałam nad notatkami do godziny 6 w noc przed egzaminem, a potem czekałam 4 godziny na swoją kolej, czując, jak z każdą minutą zapominam coraz więcej rzeczy, ale gdy już weszłam i zaczęłam mówić, po prostu popłynęłam nie myśląc więcej o żadnym stresie. Dostałam dwa przystępne pytania, ale i tak omal się nie wydało, że przez cały semestr nie przeczytałam żadnej lektury...!
Przy okazji tego egzaminu uświadomiłam sobie ostatecznie, że podczas gdy mój mówiony francuski rozwija się prężnie i z pewną dozą lekkości, tak mój mówiony angielski po prostu umiera, choć jego uczę się od przedszkola. Osobliwa sprawa, choć jakby przyjrzeć się doświadczeniom związanym z tymi dwoma językami i ich ustnymi zaliczeniami w trakcie kolejnych lat nauki, francuski to praktycznie same blaski, a angielski w przeważającej mierze cienie pełne negatywnych odczuć i stresu. I teraz w sytuacji stresowej po francusku mówię niemal nieprzerwanym potokiem słów, cokolwiek, byle mówić, zaś po angielsku milczę lub z trudem wydobywam z siebie nieskładnie pojedyncze słowa, których przecież znam nieporównywalnie więcej niż po francusku. Dobrze, że swoją przyszłość postanowiłam związać jednak z francuskim, jeszcze zanim odkryłam powyższe.
Przy okazji tego egzaminu uświadomiłam sobie ostatecznie, że podczas gdy mój mówiony francuski rozwija się prężnie i z pewną dozą lekkości, tak mój mówiony angielski po prostu umiera, choć jego uczę się od przedszkola. Osobliwa sprawa, choć jakby przyjrzeć się doświadczeniom związanym z tymi dwoma językami i ich ustnymi zaliczeniami w trakcie kolejnych lat nauki, francuski to praktycznie same blaski, a angielski w przeważającej mierze cienie pełne negatywnych odczuć i stresu. I teraz w sytuacji stresowej po francusku mówię niemal nieprzerwanym potokiem słów, cokolwiek, byle mówić, zaś po angielsku milczę lub z trudem wydobywam z siebie nieskładnie pojedyncze słowa, których przecież znam nieporównywalnie więcej niż po francusku. Dobrze, że swoją przyszłość postanowiłam związać jednak z francuskim, jeszcze zanim odkryłam powyższe.
U mnie to już chyba 9 sesja. :) I jak zawsze stres zżerał mnie od środka. Szczególnie w przypadku dwóch przedmiotów, z których miałem jak do tej pory jedyne powtórki. Na szczęście jeden pokonałem fortelem, a dokładniej przepisałem ocenę z licencjatu, z podobnych zajęć. Z drugim było gorzej, bo bym musiał mieć już na licencjacie dwa, a miałem jeden tylko składowy tego z tej sesji. Na moje szczęście mimo 13 dnia lutego, egzamin zdałem, choć w sumie mogłem osiągnąć lepszą ocenę. Choć dla mnie to i tak sukces duży, bo przełamałem swój pewnego rodzaju strach przed tym wykładowcą.
OdpowiedzUsuńGratulację i muszę przyznać, że podziwiam Cię. Studia lingwistyczne należą do jednych z trudniejszych, bo łączą się z praktycznymi różnymi sytuacjami (tak jak egzaminy co trzeba tam coś opowiadać o wydarzeniach obecnych itp. itd.). Bo u mnie to raczej teorii więcej niż praktyki, dopiero teraz będę miał warsztaty z zamówień publicznych, wcześniej nawet ćwiczenia nie wiązały się z jakimiś działaniem wielkim.
Pozdrawiam!
http://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com