niedziela, 14 lutego 2016

Podsumowanie tygodnia

Chociaż czas leci dla mnie tak szybko, że ledwo zaczyna się jeden tydzień, a już kończy następny to tym razem mam wrażenie, że ten tydzień miał co najmniej dwa razy tyle dni co zazwyczaj. A był to dość zajmujący tydzień, tak że praktycznie codziennie coś się działo, zaś z ważniejszych rzeczy wyróżnić można co następuje:

+ pozytywnie zdane dwa ostatnie egzaminy w sesji, o zgrozo, ustne!;

+ zasilony fundusz na operację wzroku, ponieważ sprzedałam drugi pierścionek z mojej złotej kolekcji;

+ comiesięczne sprzątanie wszystkich klatek chomików, co tradycyjnie rozłożyłam sobie na dwa dni;

+ podwójne urodziny, w tym jedne osiemnastkowe mojej siostry;

- 3 chomicze zgony moich najstarszych podopiecznych, w tym matki unikatowych sreberek;

- niepokojące zachowanie jednego z trzech sreberek, co nie wróży najlepiej z uwagi na jego wiek;

+ udana adopcja aż do dalekiego Olsztyna;

+ kolejna para nowych butów na urodziny i już nie wiem, gdzie je trzymać;

+ poziom 94. w Farmeramie, co jest nie lada wyczynem w grze, w której na tym etapie nowy poziom zdobywa się średnio raz na rok

oraz intensywne poszukiwania samiczki light/silver grey w toku, ażeby zdążyć jeszcze za życia Silvera... Szansa na to jest jednak taka, jak ta na trafienie czwórki w Dużego Lotka, stąd mój apel - ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie obecnie mogę kupić młodą samiczkę chomika ze zdjęcia poniżej, informacja mile widziana! Pojadę gdziekolwiek sięgają połączenia autobusowe KZK GOPu! :D


Nawet z Waszą pomocą szanse na jej znalezienie są niewielkie.

czwartek, 11 lutego 2016

Podsumowanie sesji egzaminacyjnej

Nareszcie koniec mojej piątej sesji! :D Nie wszystko poszło mi tak, jak się tego spodziewałam i oczekiwałam - bo większość rezultatów z egzaminów była pozytywnym zaskoczeniem. "Zawaliłam", tzn. dostałam 4, tylko dwa przedmioty, których byłam najbardziej pewna. Pozostałe pozaliczane na 4, 4+ i 5, z przewagą tych ostatnich, choć nie obyło się bez poświęcenia kilku nocy tuż przed wspomnianymi egzaminami. Najbardziej obawiałam się ustnego angielskiego, bo z roku na rok jest coraz gorzej, odwrotnie proporcjonalnie do lat nauki tego języka. Problemem jest tak naprawdę nie jego poziom, a tematy na egzaminie, które zazwyczaj były z dupy wzięte i jednocześnie dotyczyły spraw, które wymagają ciągłego bycia na bieżąco z wydarzeniami na świecie. Czyli coś, czego u mnie brak, bo nie oglądam tv, nie słucham radia i sporadycznie czytam portale informacyjne - a to przekreśla mnie na takim egzaminie, który teoretycznie powinien oceniać jedynie znajomość języka... Nie zamierzam jednak teraz nagle czytać o polityce, terrorystach, zamachach, zabójstwach i tym podobnych rzeczach, bo to doskonała pożywka dla mojej niewyleczonej depresji i przerażających koszmarów sennych, które choć w większości lubię, tak naprawdę nie są niczym pozytywnym dla zdrowia i kogoś normalnego już dawno zaprowadziłyby do psychiatry. Na szczęście komisja wzięła pod uwagę moją wcześniejszą sugestię na temat zmiany tematów na bardziej neutralne i mogące bezpośrednio dotyczyć egzaminowanych, i w ten sposób większość tematów była wreszcie normalna i wszyscy zdali. JA zdałam! A przez kilka dni przed egzaminem byłam chora na samą myśl, że znów będę musiała przechodzić przez ten coroczny koszmar i prawdopodobnie nie zdam. ZDAŁAM :D
Pozytywnie zaskoczył mnie też egzamin ustny z literatury francuskiej. Co prawda moje oczekiwania były diametralnie różne od tych w stosunku do ustnego angielskiego, ale nie spodziewałam się 5 :P Siedziałam nad notatkami do godziny 6 w noc przed egzaminem, a potem czekałam 4 godziny na swoją kolej, czując, jak z każdą minutą zapominam coraz więcej rzeczy, ale gdy już weszłam i zaczęłam mówić, po prostu popłynęłam nie myśląc więcej o żadnym stresie. Dostałam dwa przystępne pytania, ale i tak omal się nie wydało, że przez cały semestr nie przeczytałam żadnej lektury...!
Przy okazji tego egzaminu uświadomiłam sobie ostatecznie, że podczas gdy mój mówiony francuski rozwija się prężnie i z pewną dozą lekkości, tak mój mówiony angielski po prostu umiera, choć jego uczę się od przedszkola. Osobliwa sprawa, choć jakby przyjrzeć się doświadczeniom związanym z tymi dwoma językami i ich ustnymi zaliczeniami w trakcie kolejnych lat nauki, francuski to praktycznie same blaski, a angielski w przeważającej mierze cienie pełne negatywnych odczuć i stresu. I teraz w sytuacji stresowej po francusku mówię niemal nieprzerwanym potokiem słów, cokolwiek, byle mówić, zaś po angielsku milczę lub z trudem wydobywam z siebie nieskładnie pojedyncze słowa, których przecież znam nieporównywalnie więcej niż po francusku. Dobrze, że swoją przyszłość postanowiłam związać jednak z francuskim, jeszcze zanim odkryłam powyższe.

piątek, 5 lutego 2016

Chusteczka wygrała egzamin :D

Jak to jest dostać 5 z egzaminu, co do którego miało się poważne wątpliwości, czy w ogóle uda się zebrać odpowiednią ilość punktów wymaganą do samego zdania? Hmm... To doprawdy zacnie przedziwne uczucie :D Tym razem to naprawdę był trudny przedmiot, którego ja sama do końca nadal nie pojmuję. Tak, jak nie pojmuję jeszcze mojej niespodziewanej piąteczki. Ze względu na dalszą część posta nie mogę zdradzić wprawdzie, co to był za przedmiot, ale zapewniam Was, że siedziałam nad nim do 3 w noc przed egzaminem i żałowałam, że nie zabrałam się do tego wcześniej. Raz miałam wrażenie, że już wiem, o co w nim chodzi, a potem jednak dochodziłam do wniosku, że nie. Naukę skończyłam w momencie chwilowej pewności siebie. Gdy jednak dnia kolejnego dostałam arkusz egzaminacyjny, znów zwątpiłam i to na poważnie, bo to wyglądało prawie tak, jakbym uczyła się czegoś innego... Dodam, że tym razem nie mogłam sobie pozwolić na takie zwątpienie, bo tym razem wraz z moim egzaminem ważyły się losy egzaminu co najmniej połowy sali. Naprawdę, kilkanaście osób nie poszło na wcześniejszy termin tylko dlatego, że ja nie poszłam! To się dopiero nazywa autorytet :P A teraz wszyscy oni polegali na tym, co napiszę ja... W pewnym momencie już nawet zapomniałam nazwy, spośród których mogłam w ogóle wybierać odpowiedzi, więc tam, gdzie nie miałam pojęcia, co dać - wpisywałam pierwszą nazwę z listy, która mi się akurat przypomniała xD I tak dostałam 5. Koniecznie muszę zobaczyć ten egzamin, gdy pójdę po wpis! Gdy magiczna chusteczka (tylko taką formę, spośród kilku innych, byłam w stanie zaakceptować, ja, zupełnie nieobeznana w nowoczesnych technikach ściągania) poszła w obieg, nawet nie starałam się śledzić jej trasy. I z jednej strony fajnie by było wiedzieć, kto bezpośrednio zawdzięcza mi nie tylko zdanie, ale i bardzo dobry wynik, lecz z drugiej - jakie to ma znaczenie? Ja zdałam, odnosząc niespodziewany sukces i nie ma specjalnego znaczenia, kto jeszcze na tym skorzystał. Skorzystałeś - good for you! Każdy sposób jest dobry, jeśli zapewnia osiągnięcie zamierzonego celu!